Ostatnio coraz więcej vloguję, więc artykuł ten zainteresuje szczególnie tych z Was, którzy albo już to robią, albo dopiero mają w planach nagrywanie filmów.
Jestem obecnie na etapie testowania nowego stabilizatora do smartfona. Świetna rzecz, jeśli chce się nagrywać filmy nie tylko w wersji statycznej (czyt. siedzisz przed kamerą bez ruchu i ględzisz), ale także w wersji dynamicznej (czyt. skaczesz po plaży z kamerą w ręku). A tak serio, to jest świetne dla wszystkich, którzy używają telefonów do kręcenia filmów. No bo bądźmy szczerzy – kto z nas nie był kiedyś zmuszony do oglądania smartfonowych filmów, gdzie operatorowi tak drżała ręka, że właściwie nic nie było widać…?
Także tu wkracza stabilizator. Albo – inaczej – gimbal.
Używanie gimbala daje:
+ 20 do płynności ujęć
+ 50 do stabilizacji obrazu
Ja akurat testuję obecnie Zhiyun Smooth Q – 3-osiowy gimbal, który okrzyknięto zresztą „gimbalem 2017 roku”. Nie tylko dlatego, że taki fajny, ale też dlatego, że – w porównaniu do konkurencji – taki tani. Tak, serio, Zhiyun Smooth Q kosztuje ponad dwa razy mniej niż konkurencyjny, i dość zbliżony parametrami, Dji Osmo. Jeśli nie wierzycie, że taki jest dobry, to sami zobaczcie testy porównawcze – YouTube od nich pęka, bo wszyscy chcieli sprawdzić, czy faktycznie Zhiyun Smooth Q jest taki do Dji Osmo podobny, chociaż dwa razy tańszy.
Tu znajdziecie mój unboxing (wraz z komentarzem, na co zwrócić uwagę, gdybyście chcieli takowy stabilizator zamówić):
Ale już pierwsze testy, w których marudzę, dlaczego to nie jest dobry stabilizator dla androidowców, macie tutaj:
Ponieważ lato to także okres projektów wyjazdowych, łatwo się domyślić, że szykuję się do wyjazdu. I kiedy większość ludzi zastanawia się, jakie wziąć ze sobą ubrania, ja rozważam… oprogramowanie! W końcu swojego PC nie wezmę, a żaden z moich laptopów nie uciągnie trzech programów z rodziny Adobe (lubię je, cholera, ale żrą pamięć jak głupie). Więc o ile zastępstwa do Photoshopa nie znajdę, o tyle program do montażu się zmieni.
Często pytacie, czego do montażu używam, a ja zawsze szczerze odpowiadam, że Premiere Pro. Tym razem jednak, ze względu na małe możliwości mojego podręcznego laptopa, jedzie ze mną… Wondershare Filmora. I, póki co, przygoda z nią zapowiada się całkiem nieźle, chociaż opanowanie nowego oprogramowania na pewno potrwa. Ale jeśli będziecie zainteresowani, może w przyszłości uda mi się zrobić jakiś krótki odcinek o działaniu tego programu.
Zmieni się też pewnie czas publikacji postów – częściej będziecie mogli znaleźć mnie na YouTube niż tutaj, ale nie martwcie się! Postaram się także nie zaniedbywać bloga zbyt mocno i co jakiś czas wrzucić tu coś, nad czym aktualnie pracuję.
- Photoshop CC: brak pamięci RAM? – rozwiązanie problemu - 12 lutego 2019
- Black Friday 2018 – co dobrego dla fotografów? - 22 listopada 2018
- Photoshop Week 2018, czyli co mistrzowie fotografii pokażą nam w maju? - 12 maja 2018