wszystko co musisz wiedzieć o prawie autorskim w fotografii obalamy mity

Obalamy mity o prawie autorskim – prawo w fotografii

Możecie pomyśleć, że mity o prawie autorskim to nic złego, ale wówczas będziecie w ogromnym błędzie. Powszechnie bowiem wiadomo, że nieznajomość prawa szkodzi – szczególnie, gdy mity działają na niekorzyść fotografa. 

Wersja wideo poniżej…

…a zainteresowanych wersją czytaną zapraszam do poniższego artykułu, w którym poruszamy sobie temat prawa w fotografii i mitów z tym związanych.  

Prawa autorskie nie przysługują fotografom-amatorom

MIT. Prawa autorskie przysługują wszystkim twórcom, niezależnie od tego, czy są zawodowcami czy też „amatorami”. Jest to kompletnie niezależne zarówno od ich wykształcenia, jak i wieku czy doświadczenia w danej branży. 

Za prawa autorskie trzeba zapłacić ZAiKSowi

MIT. ZAiKS powstał z inicjatywy twórców, po to, aby wspólnie chronić swoje twórcze interesy – to nie on nadaje prawa autorskie, a jedynie ułatwia ich egzekwowanie artystom, którzy należą do ZAIKSU. Poza tym, jest to stowarzyszenie, a co za tym idzie – członkostwo nie jest w żadnym stopniu obowiązkowe.
Prawda jest taka, że autor nie musi utworu nigdzie rejestrować i nie musi uiszczać żadnych opłat związanych z ochroną praw autorskich, ponieważ prawa autorskie przysługują nam „z automatu”, jeśli jesteśmy twórcami. Co ważne, w świetle polskiego prawa autorem jest każdy, kto stworzył utwór, który spełnia cechy indywidualności i oryginalności… czyli nie jest w całości zerżnięty od kogoś innego. 

Prawa autorskie nie obowiązują fotografa, który nie podpisał umowy z modelką 

MIT. Prawa autorskie obowiązują niezależnie od tego, czy mamy taką umowę, czy też nie. Co nie zmienia faktu, że lepiej mieć. Umowy chronią tyłki obu stron – nie tylko fotografa.

Z praw autorskich można zrezygnować

MIT i NIEMIT jednocześnie, a wszystko dlatego, że prawa autorskie dzielą się na osobiste i majątkowe. W Polsce zrzeczenie się praw osobistych jest niemożliwe. Można jednak zrzec się lub przenieść prawa majątkowe. Majątkowe oznaczają tyle, co możliwość zarabiania na zdjęciu, a osobiste oznaczają tyle co… przyznanie autorstwa – czyli w świetle polskiego prawa nikt nie może podpisać się jako autor zdjęcia, jeśli tym autorem nie jest. 

Ktoś mi ukradł pomysł, więc złamał moje prawa autorskie

MIT. Pomysł nie jest chroniony prawem autorskim. Prawem chroniony jest dopiero utwór na pomyśle stworzony. Sam pomysł jest tylko pomysłem i póki nie uzyska jakieś postaci, formy i nie można mu na tej podstawie przypisać twórczego, indywidualnego charakteru – nie jest chroniony.

Jeśli modelka zapłaciła za sesje, automatycznie kupiła prawa do zdjęć i może z nimi robić, co jej się żywnie podoba

MIT. I to bardzo powszechny mit. 

Nie dalej jak kilka dni temu czytałam na jednej z większych biznesowych grup, że modelka przekazała firmie odzieżowej prawa do dysponowania zdjęciem, na którym to wspomniana modelka prezentuje ich ubrania (które dostała w ramach współpracy barterowej). Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, gdy zgłosił się do nich fotograf i zażądał zadośćuczynienia oraz wycofania publikacji! I tak, ma do tego wszelkie prawa, ponieważ ani nie przekazał praw majątkowych modelce, ani nie udzielił licencji na wykorzystanie zdjęcia w celach komercyjnych. Mówiąc prościej: jego zdjęcie wykorzystano jako reklamę sklepu, choć on nie wyraził na to zgody. 

W świetle prawa polskiego modelka nie jest autorem zdjęć, więc wciąż prawa do nich posiada fotograf. Inna sprawa, że aby takie zdjęcie mógł wykorzystać, potrzebuje zgody ze strony ludzi przedstawionych na zdjęciu (w tym wypadku: modelki). Oczywiście, jest kilka wyjątków, kiedy taka zgoda nie jest potrzebna, np. wtedy, gdy fotografuje się duży, publiczny event, taki jak koncert (tu też odsyłam Was do artykułu Wojciecha Wawrzaka, pt. „Zgoda na rozpowszechnianie wizerunku – kiedy potrzebna?”).

Tak czy siak, modelka/klient wraz ze zdjęciami nie nabywa do nich praw majątkowych – chyba że umowa stanowi inaczej. Warto podkreślać to w kontakcie z modelką i zwrócić jej uwagę na zapis w umowie, który na to wskazuje – z doświadczenia wiem, że większość takich nieporozumień wynika z czystej niewiedzy modelek oraz tego, że… nie czytają umów, które podpisują. 

 

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej, albo Wasza sytuacja nie jest wcale zero-jedynkowa (co często się zdarza), to mogę Wam polecić (wspominaną wyżej) stronę Wojciecha Wawrzaka, który jest prawnikiem i specjalizuje się w branży kreatywnej. Na jego blogu znajdziecie dużo bardzo przydatnych materiałów z zakresu prawa autorskiego, do których sama często z przyjemnością zaglądam.

A jeśli znacie jeszcze jakieś mity na temat praw autorskich, koniecznie piszcie w komentarzach!

Jesteśmy też