typy klientów zakładów fotograficznych

20 najgorszych typów klientów

Jako że lada dzień Halloween (tu możecie obejrzeć tutorial o tym, jak stworzyć straszne zdjęcie z tej okazji), uznałam, że warto poruszyć temat, o którym większość fotografów rozmawia szeptem, rozglądając się nerwowo na boki. W końcu nikt nie chciałby „wywołać wilka z lasu”, c’nie?

Przedstawiam Wam więc klientów z piekła rodem, czyli listę 20 najgorszych typów klientów, z jakimi możecie się spotkać w pracy fotografa. 

20 najgorszych typów klientów

 

Negocjator – jeszcze przy oddawaniu zdjęć, mimo podpisanej umowy, będzie starał się negocjować ostateczną cenę.

Konkursowicz – będzie brał udział w każdym konkursie, gdzie do wygrania będzie sesja fotograficzna, nieważne, że na drugim końcu Polski. Gdy już wygra, nie zgłosi się po odbiór nagrody.

Łowca rabatów – bardziej od Twojego portfolio interesuje go ewentualny rabat.

Łowca gratisów – podobny do łowcy rabatów i często te dwa typy bywają mylone, bo i różnica bywa dość subtelna; łowca gratisów co prawda w pierwszej kolejności dopytuje o rabat, ale skupia się głównie na tym, aby „za tę samą cenę” otrzymać więcej, np. w postaci darmowego fotoalbumu.

Facebookowicz – robi zdjęcia znad Twojego ramienia i natychmiast wrzuca na fejsa.

Logoucinacz – wrzucając zdjęcia na portale społecznościowe zawsze tak skadruje zdjęcie, by logo było całkowicie nieczytelne.

Artysta – uważa, że skoro za sesje zapłacił, to zdjęcia należą do niego, więc śmiało może je przerabiać. Najczęściej używane narzędzia to: Picassa lub instagramowe filtry. (Jeśli macie wątpliwości, czy faktycznie zapłacenie za zdjęcia wystarczy, by móc je dowolnie przerabiać, zerknijcie do artykułu o mitach w prawie autorskim)

Kierownik – dałbyś sobie rękę uciąć, że nieświadomie załatwiłeś kierownika planu. Nie dość, że wszystko wie lepiej, to jeszcze strofuje Cię na każdym roku – światło jest nieodpowiednie, model powinien inaczej stanąć, tło jest niewłaściwe… Właściwie czemu to Ty trzymasz aparat?!

Kolega po fachu – „Ja też interesuję się fotografią”. Niekiedy łączy się z „kierownikiem”, co bywa bardzo niebezpieczną i trudną do poskromienia mieszanką. 

Duplikant – „No, no, podobają nam się Twoje zdjęcia, ale chcielibyśmy takie w stylu fotografa X, ale wiesz, on jest drogi. Zrobisz nam takie jak robi fotograf X?” 

Zosia-Samosia – fotografa właściwie potrzebuje tylko dlatego, że brakuje mu pilota do zdalnego wyzwalania migawki. Po sesji natychmiast domaga się rawów, bo przecież „on je sobie sam najlepiej obrobi”.

Janusz Biznesu – najpierw jęczy, że sesja za droga i tłumaczy, że syn sąsiada też ma lustrzankę i zrobi mu to samo za 50 pln. Rezygnuje z Twoich usług. Niedługo później wraca, by podpytać, ile kosztuje taki aparat i podstawowy kurs fotograficzny – jak nic przemyślał sprawę i zwietrzył biznes! 

Poganiacz – nie minie jeszcze doba, a już domaga się gotowych zdjęć. Najlepiej wszystkich. TERAZ. 

Historyk – chce się dowiedzieć absolutnie wszystkiego, od cennika po szczegółowy opis sesji. Poświęcasz mu wiele czasu (nierzadko kilka godzin), żeby wyjaśnić wszystko od A do Z, żeby ostatecznie dowiedzieć się, że właściwie wcale nie szuka fotografa – ot, tak tylko był ciekawy, jak to wygląda. 

Ładny – typ klienta, którego naturalnym środowiskiem są przede wszystkim portale modelingowe. Zgłasza się do Ciebie z propozycją współpracy i ni to żartem, ni to serio rzuca, że skoro jest ładny, to „chyba nie musi płacić, c’nie?” Gdy dowiaduje się, że musi, obrażony zrywa z Tobą kontakt. 

Mylący-fotografa-z-chirurgiem-plastycznym – „Odejmij mi kilka kilogramów. I twarz wyszczupl trochę. A da się usunąć ten cellulit? I może tę podwójną brodę? Tak się zastanawiam, możesz mi trochę wydłużyć nogi? Bo jakieś takie krótkie tu są. I zrób coś z tym odrostem, bo mocno go widać.”

Szukający Cudotwórcy – jest kompletnie nieprzygotowany do sesji. Ubranie ma zmięte, oczy podkrążone, ewidentnie jest „wczorajszy”. Oczekuje, że wyprasujesz mu koszulę, a twarz doprowadzisz do porządku, usuwając poimprezową opuchliznę i przekrwione oczy. Ten typ klienta ma wiele wspólnego z klientem mylącym fotografa z chirurgiem plastycznym, jedynie jego pobudki nie wynikają z tego, iż chciałby wyglądać atrakcyjniej niż zazwyczaj, a jedynie chciałby usunąć skutki wczorajszej imprezy lub życiowego nieogarnięcia. 

Bagatelizujący – uważa, że fotografia cyfrowa to pestka, bo „dopiero fotografia analogowa to była sztuka…!”Jeśli na sesji masz ze sobą mniej niż trzy obiektywy i nie zmieniasz ich co kilka minut, to żaden z Ciebie fotograf. Podobnie jeśli – nie daj boże! – posługujesz się bezlusterkowcem: dla tego typu klienta jasnym jest, że wielkość tego aparatu wskazuje, iż jest on przeznaczony dla dzieci. Nie rozumie dlaczego „za kilka pstryków” płaci się więcej niż kilka złotych. Przy odbiorze zdjęć najpewniej będzie wybrzydzał, a jeśli zrobisz ładne zdjęcie, to z pewnością usłyszysz, że to zasługa Twojego aparatu (o ile nie jest bezlusterkowcem, oczywiście). Klienci tego typu są o tyle niebezpieczni, że po długim czasie przebywania w ich towarzystwie sam zaczynasz wątpić we własne umiejętności. 

Grażyna-chciała – typ, z którym na sesji współpracuje się najgorszej. Nie chce słuchać wskazówek, przewraca oczami, na co drugim zdjęciu ma skrzywioną minę, co pięć minut prosi, by już skończyć. Wcale nie chciał tu przychodzić, ale cóż poradzić: „Grażyna chciała…”. 

 

I na koniec absolutny hit. Typ klienta, o którym w środowisku fotografów ślubnych krążą już legendy – trudno więc powiedzieć, na ile są to postacie pradziwe, choć kilku fotografów zarzekało mi się, że miało z takowymi styczność. Otóż:

Przedślubni-rozwodnicy – chcą, abyś sfotografował ich ślub, ale jednocześnie domagają się dodatkowego zapisu w umowie, który gwarantuje im zwrot wypłaconych Ci pieniędzy, na wypadek… ich rozwodu! No bo wiadomo, wtedy zdjęcia już im nie będą potrzebne… 

***

Mieliście styczność z tymi typami? A może brakuje tu jakiegoś typu klientów, który spędza Wam sen z powiek, a jego pojawienie się w zasięgu wzroku sprawia, że pocą wam się dłonie…? Koniecznie dajcie znać w komentarzach i podzielcie się swoimi historiami o najdziwniejszych albo najtrudniejszych klientach, z jakimi zdarzyło wam się zetknąć! 

Jesteśmy też